Ponieważ mój autorski kanał na YouTube w ostatnim czasie przekroczył kolejny kamień milowy 2000 subskrypcji, toteż przyszedł czas na podziękowania moim Widzom oraz podzielenie się wnioskami z tego doświadczenia. Właśnie takiemu dzieleniu się doświadczeniami powinien służyć porządny blog.
Podejmuje ten temat, ponieważ z analityk bloga wynika, że internauci chętnie czytają mój wpis o pierwszym tysiącu subskrybentów – link tutaj, a nawet pięćsetce – link tutaj. Także mój wpis o algorytmie YouTube i podstawach digital marketingu cieszy się zainteresowaniem – link tutaj.
Zatem mój swoisty „pamiętnik amatorskiego youtubera” albo “przewodnik dla początkujących twórców na YouTube” pojawiający się na blogu od czasu do czasu nabiera rumieńców i dlatego warto kontynuować tę problematykę.
Codziennie duża grupa ludzi poszukuje informacji na temat: czy warto założyć swój kanał na YouTube? Z czym wiąże się działalność w mediach społecznościowych „od kuchni”? Co powinnam/powinienem wiedzieć o YouTube jeszcze przed założeniem kanału? W związku z tym google’ują pytania: Co daje 1000 subskrypcji? Jak działa algorytm YouTube? Itd. itp.
Jestem amatorskim twórcą na YouTube
Służę pomocą w poszukiwaniu odpowiedzi na powyższe pytania. Proszę jednak przyjąć moje odpowiedzi z zastrzeżeniem, że nie jestem profesjonalistą w dziedzinie mediów społecznościowych. Nie jestem dziennikarzem, ani nie mam silnych predyspozycji osobowościowych do wystąpień publicznych – nie jestem urodzonym showmanem. Mój kanał ma zatem charakter amatorski, autorski i ma nieco luźną formułą związaną z propagowaniem przedsiębiorczości, rachunkowości, działalności inwestycyjnej, wiedzy finansowej.
Zatem z perspektywy pozycjonowania twórcy na YouTube jestem raczej upartym i długodystansowym amatorem. Piszę „upartym”, ponieważ 99% ludzi osiągając słabe wyniki na przestrzeni kilku pierwszych lat publikowania filmów zapewne już dawno porzuciłaby pomysł prowadzenia kanału na YouTube. Ale przecież ja sam propaguje w moich poradnikach finansowych popularną zasadę: Never give up! Jakby to zatem wyglądało, gdybym ja sam odpuścił i zrezygnował?
I właśnie w tym upatruje szansę na mój rozwój i sukces! Ja chcę się dalej uczyć YouTube’a, naprawiać swoje błędy i próbować dalej! Choć nierzadko przed nagraniem kolejnego odcinka mam dużą wewnętrzną niechęć przed robieniem tego. Mówiąc wprost bardzo często nie chce mi się tego robić. Bywa i tak, że zaraz po nagraniu dobrego, a więc merytorycznego, odcinka jestem już zadowolony nie tylko z samego materiału, ale i przełamania samego siebie, a więc wyjścia ze swojej strefy komfortu.
Pierwszy wniosek jaki należy wyciągnąć z moich już ponad pięcioletnich zmagań z prowadzeniem własnego kanału na YouTube, jest taki: Bądź wytrwały i nie zrażaj się własnymi potknięciami, przeciwnościami losu, niską oglądalnością, a nawet czasami złośliwościami w komentarzach (które można i należy kasować). Koniecznie też przeczytaj tutaj wpis o algorytmie YouTube. Właśnie dzięki wytrwałości i orientacji długoterminowej „zaorasz” 99% Twoich konkurentów, którzy w tym samy czasie wystartują z własnymi kanałami i już wkrótce zniechęcą się lub wypalą 😉
Publikuj regularnie, ale raczej rzadko!
Jeśli chodzi o wypalenie twórcy na YouTube chcę Ci podpowiedzieć, co wiem na ten temat. Bardzo duży procent twórców często i intensywnie publikujących w social media po pewnym czasie popada w rodzaj twórczego wypalenie. Zaczyna brakować im pomysłów i motywacji do dalszej pracy nie widząc spektakularnych profitów.
Zapewne liczą na szybki i duży sukces. Jeśli on nie przychodzi przez dłuższy czas ich nastroje obniżają się, popadają w zniechęcenie i są bliscy porzucenia prowadzenia kanału na YouTube.
Tutaj moja ważna wskazówka. Jeśli YouTube nie jest Twoją główną domeną działalności – np. tak jak ja tworzysz przede wszystkim kursy online, piszesz książki i ebooki – to nie publikuj często. Nie poświęcaj dużo czasu i energii na YouTube, bo się wypalisz!
Angażuj nie więcej niż 2-5% Twojej twórczej energii i czasu na prowadzenie kanału w YouTube. Stąd właśnie wynika trudny w praktyce paradoks do rozwiązania dla amatorskiego twórcy w social media: Jak robić w miarę wartościowe materiały na kanał na YouTube niskim nakładem pracy, czasu i energii?
Dla mnie oznacza to zaledwie jeden film w miesiącu wrzucany na YouTube. Na więcej nie mam czasu, ochoty i energii. Tobie radzę robić tak samo. Wrzucanie co tydzień porządnego materiału na YouTube to nie jest zajęcie dla kogoś, kto poważnie traktuje pisanie książek i tworzenie kursów online lub inne obowiązki zawodowe.
Posłużę się osobistym przykładem. Obecnie intensywnie pracuję nad około czterystu stronnicową książką na temat inwestowania w akcje na giełdzie. Trwa to już od niespełna roku, a zaawansowanie prac szacuję na ponad 75%. Nie sposób, abym w tym czasie mocno koncentrował się na rozwoju kanału w YouTube, bo w przeciwnym przypadku nigdy nie ukończę dużego projektu książkowego. Dlatego trzy ostatnie odcinki na YouTube to tłumaczenie i czytanie skądinąd fantastycznego artykułu Warrena Buffetta z 1977 roku pt. Jak inflacja oszukuje inwestora kapitałowego (link tutaj: odcinek 1, odcinek 2, odcinek 3).
Pamiętajmy, że przecież kanał na YouTube jest jedynie dodatkiem marketingowym do naszej twórczej działalności (książki i kursy). Mamy inne obowiązki biznesowe, zawodowe, pozazawodowe i domowe. Zachłyśnięcie się rosnącą popularnością na YouTube może kosztować nas naruszenie balansu pomiędzy życiem a pracą, zaburzeniem cyklu prac nad innymi projektami itd.
Plusy i minusy prowadzenia kanału na YouTube
Ogólnie rzecz biorąc prowadzenie kanału na YouTube to rodzaj burzliwej przygody, która – jak wszystko w życiu – ma swoje plusy i minusy.
Do minusów zaliczę ten, który podziela bodaj większość twórców skoncentrowanych głównie na pisaniu książek, ebooków i produkcji kursów online. Większość z nas po prostu nie lubi bezpośredniej aktywności w social media. Traktujemy to jako biznesową konieczność. Element układanki, którą – chcąc nie chcąc – trzeba ułożyć. Dość długi czas myślałem, że to tylko moja indywidualna przypadłość, ale okazało się, że nie jestem odosobniony w tej kwestii. Inni twórcy i autorzy niewyspecjalizowani ściśle w YouTube też tak mają.
Plusem jest jednak to, że działalność w social media wymusza pewną regularność, kreatywność, doskonalenie warsztatu audiowizualnego. Dlatego tak jak pisany blog jest swoistym „brudnopisem” dla późniejszych książek i ebooków, tak samo vlog jest „piaskownicą” i „poligonem doświadczalnym” późniejszych kursów online.
Drugi tysiąc subskrybentów to „kaszka z mleczkiem”
Jedno z perspektywy moich doświadczeń mogę na pewno potwierdzić, co już wiedziałem przy robieniu wpisu z okazji uzyskania 1000 subskrypcji na YouTube (link do wpisu tutaj). Zrobienie pierwszego tysiąca subskrypcji jest dużo, dużo, dużo trudniejsze, niż zrobienie drugiego tysiąca. Porównując wysiłek oraz czas potrzebny do zrobienia jednego i drugiego, mogę stwierdzić, że ten drugi tysiąc zrobił mi się praktycznie sam!
Życzę zatem wszystkim tym, którzy planują założyć własny kanał na YouTube w celu wspierania swojego bloga, sprzedaży książek, ebooków, kursów online, aby wykazali się dużym uporem w zdobyciu pierwszego tysiąca subskrybentów. Z mojej perspektywy – amatorskiego youtubera bez zacięcia showmana – uważam, że warto. Że plusy przewyższają minusy, a im dłużej to robimy, tym jest łatwiej i większą satysfakcję to przynosi.
Specjalne podziękowania dla subskrybentów mojego kanału na YouTube
W tym miejscu chciałem bardzo podziękować osobom, które czytają mojego bloga i śledzą moją działalność na YouTube. Każda minuta Waszego zainteresowania, pozostawiony komentarz, „like”, polecenie mojej działalności znajomym, bardzo dużo dla mnie znaczą. Dlatego specjalnie dla Was życzenia zawarte w słowach piosenki:
Andrew Carnegie – jeden z tytanów biznesu sprzed stu lat, którego bardzo podziwiam i omawiam w poradniku pt. Amerykańska szkoła finansów i przedsiębiorczości (link tutaj) – mawiał: There is little success where there is little laughter. Czyli: niewiele jest sukcesu tam, gdzie jest mało śmiechu. Osiągnięcie kamienia milowego 2000 subskrybentów kanału na YouTube jest dla mnie małym sukcesem. Dlatego chciałbym dołożyć do tego odrobinę zabawnych podziękowań w formie amatorskiego covera Maryli Rodowicz pt. Kasa i seks. O seksie na moim blogu znajdziecie niewiele, ale o biznesie i finansach sporo.
Dziękuję Wam bardzo serdecznie! Pamiętajcie także proszę, że mój występ z gitarą traktuję z przymrużeniem oka jako rodzaj zabawy, rozrywki. Nie aspiruję do nagrody “bursztynowego słowika”, czy coś w tym stylu 😉
Dzień dobry
Chciałbym zapisać się do pańskiego klubu inwestora.
Inwestuję od początku powstania GPW, ostatnio mało aktywnie.
Dziękuję za zaufanie. Jednakże nasz klub ma charakter zamknięty i ograniczony wyłącznie do osób, które bardzo dobrze znają się prywatnie. To samo doradzam wszystkim. Proszę spróbować założyć własny klub z osobami z rodziny lub znajomymi z pracy.