Finanse rodziny to często temat tabu. Wydaje się, że wciąż za mało rozmawiamy o pieniądzach nie tylko w naszych domach, ale i publicznie. Rozmowa o pieniądzach to podstawa poszukiwania optymalnego modelu finansów rodziny w wymiarze budżetowania miesięcznego, celów wieloletnich, a nawet transferów międzypokoleniowych!
Pewnego razu na zajęciach ze studentami zacząłem temat modelu finansów w polskiej rodzinie, a więc przeciętnym gospodarstwie domowym. Pytałem młode kobiety i młodych mężczyzn, jak według nich powinno wyglądać zarządzanie finansami z perspektywy małżeństwa, które planuje mieć dzieci? Jak zarządzać finansami rodziny? Zaskoczyło mnie to, że większość, co prawdo dużo młodszych ode mnie ludzi, nie uważa, aby „wspólna kasa” była dobrym pomysłem na wspólne przecież życie.
Obie strony – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – wyraźnie podkreślały potrzebę niezależności w ramach wspólnych finansów rodziny. Oczywiście nie było to badanie naukowe przeprowadzone na reprezentatywnej próbie. Niemniej, usłyszane odpowiedzi skłoniły mnie do refleksji. Czy te wizje finansowej niezależności w małżeństwie, to coś, co później negatywnie zweryfikuje życie doprowadzając do konsensusu obie strony? Czy też polskie społeczeństwo jest na etapie poszukiwania modelu finansów rodziny lepiej dostosowanego do dynamicznie rozwijającej się gospodarki rynkowej?
Model finansów rodziny w komunizmie
Aby lepiej odpowiedzieć sobie na pytanie, dokąd zmierzamy, warto najpierw przypomnieć sobie, skąd wyszliśmy. Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że trzydzieści lub czterdzieści lat temu w Polsce, po prostu „za komuny”, żyło się inaczej. Różnice ekonomiczne pomiędzy rodzinami nie były tak wyraźne, jak ma to miejsce dzisiaj. Co więcej, ogólny poziom zamożności polskiego społeczeństwa był dużo, dużo niższy. Sam model zarządzania finansami przeciętnej polskiej rodziny był też dostosowany do tego niższego poziomu.
Z rozmów, które przeprowadziłem ze znajomymi, rodziną oraz własnych wspomnień układa mi się w głowie obraz rodziny w pewnym stopniu całkowicie podporządkowanej wychowaniu potomstwa. Mam wrażenie, że „za komuny” potrzeby dorosłych (rodziców) w gospodarstwie domowym były zredukowane do absolutnego minimum. Nierzadko bywało, że mężczyźni oddawali po wypłacie niemalże wszystkie pieniądze swoim żonom po to, aby te mogły na bieżąco zaopatrywać rodzinę w rzeczy pierwszej potrzeby.
Problem oszczędności i inwestycji praktycznie nie istniał. Nie istniał też problem zabezpieczenia emerytalnego, albowiem socjalistyczne państwo „dbało” o te sprawy za obywatela. Ekonomicznym szczytem marzeń rodziny w komunizmie było mieszkanie w spółdzielni, „ruski” telewizor kolorowy, meble i mały fiat, o których do dziś przypomina jedna z piosenek zespołu „Perfect”. Dopełnieniem tego obrazu bezstresowej konsumpcji były wczasy zakładowe. Czasami nawet słyszało się o wyjazdach przeciętnych Polaków do akwaparków na Węgrzech (np. Hajduszoboszlo). Częściej jednak było to polskie morze, jeziora mazurskie i góry na południu kraju.
A dziś? Model kubański, amerykański, a może francuski?
Zatem finanse polskiej rodziny „za komuny” najbardziej przypominały to, co dzisiaj określa się mianem modelu kubańskiego. W modelu kubańskim wszystkie przychody realizowane przez członków rodziny wpływają do wspólnej „kasy”. Może to być po prostu wspólny rachunek bankowy. Z tego zaś rachunku pokrywane są wszystkie bieżące potrzeby gospodarstwa domowego, przede wszystkim potrzeby dzieci. Z tego rachunku także pokrywane są prywatne potrzeby małżonków. Twierdzi się, że w Polsce model ten sprawdza się w przypadku małżeństwach z dłuższym stażem.
Model amerykański jest całkowitym przeciwieństwem modelu kubańskiego. W USA każdy z małżonków zachowuje maksymalną niezależność finansową. W zasadzie nie ma mowy o wspólnym rachunku bankowym, czy wspólnej karcie bankowej. Bardzo często małżonkowie dzielą się kosztami utrzymania wspólnego domu na pół. Partycypacja we wspólnych kosztach na zasadzie „pół na pół” zostaje zachowana nawet przy dużej różnicy w zarobkach pary. Zatem wspólnym budżetem domowym są tylko bieżące wydatki. Wszelkie dodatkowe zakupy, np. zakup telewizora, odkurzacza, wakacje itd. wymagają dodatkowego omówienia, co z kolei może nie jest najgorsze, bo temat finansów gospodarstwa domowego wciąż wraca we wspólnych rozmowach i nic nie jest ustalone z góry raz na zawsze.
Model francuski można kojarzyć z rozwiązaniem pośrednim pomiędzy szkołą kubańską i amerykańską. W tym modelu punktem wyjścia wspólnych finansów jest uwzględnienie różnic w zarobkach. Jeżeli oboje zarabiają w miarę po równo, to i po równo partycypują we wspólnych wydatkach domowych. Jeżeli natomiast jedna strona generuje 80% całości wspólnych dochodów, a druga zaledwie 20%, to w takim też stosunku pokrywają koszty wspólne. Dodatkowym elementem francuskiego modelu bywa też trzecie wspólne konto bankowe, które reprezentuje budżet domowy.
Oczywiście te trzy rozwiązania modelowe, to tylko początek dyskusji. Ja osobiście jestem pewien, że w najbliższych latach dyskusja (szczególnie w Internecie), jak prowadzić finanse osobiste oraz wspólny budżet domowy będzie bardzo interesująca. Bardzo bym chciał, aby za 5, 10, 15 lat można było mówić o polskim modelu finansów rodziny. Chciałbym też, aby model ten uwzględniał możliwość osiągnięcia niezależności finansowej rodziny w warunkach rozwijającej się gospodarki rynkowej.
A Wy co myślicie o najlepszej formule finansów dla rodziny?
0 komentarzy