O Bartoszu Nosiadku stało się głośno w polskim internecie już wiele lat temu. Jeszcze za młodu doszedł do wysokiego stanowiska w korporacji. Jednakże nie tam chciał się realizować i rezygnując założył własną firmę. Bez znajomości, krok po kroku, zaczął prowadzić wielkie inwestycje. Nie obyło się jednak bez perturbacji, o których dziś otwarcie opowiada, przestrzegając innych. Aktualnie zarządza własną firmą deweloperską oraz biurem pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. Sprzedaje od 60 do 120 nieruchomości rocznie! Dodatkowo prowadzi działalność w zakresie edukacji finansowej i w ten sposób dotarł już do setek tysięcy ludzi w Polsce. Chce dzielić się tym, jak uczciwie i etycznie prowadzić dochodowy biznes w Polsce. Dziś odpowiada na nasze dziesięć krótkich pytań. (UWAGA! Konkurs z nagrodami!)
1. Czy w polskich realiach cel wolności finansowej jest w ogóle możliwy do osiągnięcia? Szczególnie dla kogoś, kto startuje za młodu od przysłowiowego zera?
Myślę, że jest to możliwe, ale nie jest pozbawione pułapek. Ja sam jako bardzo młody człowiek naczytałem się poradników motywacyjno-biznesowych i był taki czas, że się tym poniekąd zachłysnąłem. Postawiłem sobie za cel wolność finansową. Szybko zauważyłem, że prowadzi to bardziej do wypalenia i frustracji, niż szczęścia. Trzeba po prostu uważać, aby nie stać się niewolnikiem pieniędzy, a z wolności finansowej nie uczynić bożka.
2. Czy pieniądze są w życiu najważniejsze? Czy zarabianie pieniędzy powinno być jedynym celem w życiu człowieka?
Dla człowieka żyjącego wiarą w Boga najważniejszym celem powinno być po prostu niebo! My, chrześcijanie, mamy tak żyć, aby się tam dostać. Jeżeli pieniądze stają się najważniejsze w życiu łatwo prowadzi to do wielkich problemów. Niestety, ma to także zazwyczaj negatywny wpływ na rodzinę. Mówiąc wprost – rozbija ją! Nawet zjawisko tzw. eurosieroctwa bywa z tym związane. Ludzie gonią za groszem za granicą wmawiając sobie, że to dla rodziny, a dzieci wychowują babcie. Ja uważam, że praca i zarabianie ma służyć rodzinie, a nie na odwrót.
3. Zatem czy zarabianie pieniędzy, dużych pieniędzy, jest w ogóle moralne?
Nie mam wątpliwości, że tak może być. Nawet multimilionerzy mogą być wzorcami moralnymi. Ja bardzo lubię przykład argentyńskiego biznesmena Enrique’a Shawa (link tutaj), który starał się prowadzić działalność gospodarczą z wielką troską o zwykłych robotników. Z kolei, gdy on sam później zachorował na nowotwór, to w jego fabryce ustawiały się kolejki ludzi chcących oddać dla niego krew na ratunek. Oczywiście duże pieniądze są dużym wyzwaniem dla charakteru człowieka. Pieniądze mogą być nawet probierzem wartości moralnej człowieka. Bo jeżeli nie masz możliwości błędnie rozumianego „korzystania z życia”, to też nie dziwne, że tego nie robisz. Ale jeśli mógłbyś sobie „pohulać”, a jednak tego nie robisz, to znaczy, że wciąż pilnujesz siebie. Pracujesz nad sobą ku wyższym celom. Mnie osobiście we właściwym rozumieniu tego pomaga biblijna zasada, wedle której nie jestem właścicielem pieniędzy (aktywów), ale jedynie ich zarządcą. To do Pana Boga należy materialny dobrobyt świata stworzonego. My ludzie związani z gospodarką mamy tylko służyć innym ludziom. Nie wysługiwać się ludźmi, ale raczej dzielić, zarządzać. Oczywiście inny problem to nierówności społeczne w świecie. Z jednej strony koncentracja bogactwa, a z drugiej obszary ubóstwa.
4. Niektórzy mówią, że pierwszy milion trzeba ukraść? Co byś im odpowiedział?
Zdecydowanie mówię „NIE” temu głupiemu przysłowiu! Pieniądze pochodzą z pracy. Jeden z moich ulubionych biblijnych cytatów mówi: „Zamiary pracowitego przynoszą zysk,
a wszystkich śpieszących się – biedę.” (Księga Przysłów 21, 5). Oszustwo, kradzież, wyzysk w biznesie to wątpliwy szybki sukces na bardzo krótką metę. Ja obserwują coś przeciwnego. Obracając nieruchomościami mam nierzadko kontakt z ludźmi zamożnymi, którzy kupują mieszkania pod wynajem. Najczęściej są to bardzo uczciwi ludzie, którzy doszli do majątków, bo zaufali, że w życiu trzeba za wszystko zapłacić, na wszystko mozolnie zapracować.
5. Z kolei inni mówią: „Albo zarobisz pierwszy milion przed trzydziestką, albo w ogóle go nie zarobisz”. Czy zgodzisz się z tym?
Wiem, wiem. Istnieje taki mit, że to właśnie młodzi mają największe szanse i możliwości. Owszem, zdarzają się przypadki, że młodzi przedsiębiorcy robią bardzo błyskotliwe kariery. Z kolei bywa, że karmimy się historiami sukcesu w stylu Marka Zuckerberga, który jako dwudziestolatek założył Facebooka. Wielu z nas wpada w tę pułapkę wizjonerskich myśli, że założą coś na wzór drugiego Facebooka. W praktyce jednak nigdy do tego nie dochodzi. Według mnie takie historie, to zupełnie marginalne przypadki bez znaczenia dla realnej edukacji finansowej. Ja raczej obserwuję, że to ludzie w grupie wiekowej „40+”, a nawet „50+” wchodzą na etap tzw. wolności finansowej. Mają własne, dobrze prosperujące, małe firmy, kilka nieruchomości pod wynajem, ustabilizowane życie rodzinne. Bo i wtedy już dzieci są odchowane, a wiadomo, że utrzymanie rodziny, szczególnie wielodzietnej, naprawdę kosztuje. Według mnie też ludzie w sile wieku potrafią lepiej i bardziej profesjonalnie pracować. Młodzi zazwyczaj muszą się jeszcze sporo nauczyć.
6. Od czego zacząć drogę do wolności finansowej mając, załóżmy, 18 lat?
Przede wszystkim trzeba sobie zadać pytanie, po co miałbym być wolnym finansowo i co mógłbym dać społeczeństwu w ten sposób. Niektórzy mylą pojęcie wolności finansowej z próżniaczym nic nie robieniem. To jest zupełny nonsens! Dodatkowo wydaje mi się, że wielu ludzi omyłkowo zaczyna marzyć o wolności finansowej, bo są niezadowoleni z aktualnej pracy. Ktoś myśli np. „Nie mam z tej pracy radości”, albo „Szef mnie prześladuje”. W takim przypadku trzeba zmienić pracę, a nie marzyć o wielkiej fortunie. Niemniej warto już od młodości kształtować w sobie postawę przedsiębiorczości. To wspaniale, że dzisiaj ustawa Prawo przedsiębiorców daje możliwość prowadzenia na małą skalę tzw. działalności nierejestrowanej. Można w ten sposób próbować drobnego handlu chociażby na Allegro. Może ktoś ze smykałka do mechaniki kupi stary motocykl, wyremontuje go i sprzeda, itd., itp. Możliwości jest tysiące!
7. Jakie nawyki są potrzebne, aby skutecznie wejść i utrzymać się na drodze do wolności finansowej?
Podstawa to dbanie o nawyk pracowitości, stopniowy rozwój, zdobywania praktycznych umiejętności i w oparciu o nie wytrwała służba ludziom. Choć we współczesnym biznesie wiele rzeczy można zautomatyzować, to wciąż bardzo ważna jest umiejętność sprzedawania i komunikowania się. Tego maszyny same nie zrobią. Jeśli zaś chodzi ściśle o nawyki finansowe, to trzeba bardzo mocno uchwycić się prostej zasady: Nigdy nie wydawaj więcej, niż zarabiasz! To stąd biorą się oszczędności i zyski, ogólnie rzecz biorąc pieniądze! Choć w teorii brzmi to banalnie, to w praktyce wielu ludzi ma z tym ogromny problem. Tacy ludzie często zgłaszają się do mnie z zapytaniem: dlaczego pieniądze przeciekają mi przez palce. Ja z uporem powtarzam: „Prowadź swój własny rejestr dochodów (przychodów) i wydatków (kosztów). Możesz to zrobić w zeszycie lub arkuszu Excela”. I tu zaczyna się kolejny problem, bo wielu ludzi tej prostej zasadzie nie chce zaufać lub nie chce im się zbierać paragonów fiskalnych po swoich zakupach. Samo się to nie zrobi!
8. Jakie zagrożenia czekają na młodego człowieka, który marzy o wolności finansowej?
Zagrożeń w sumie jest całkiem sporo. Trzeba zacząć od tego, o czym już wspominaliśmy. Choć inwestor, czy też przedsiębiorca, pracuje pieniędzmi, to one nie mogą stać się dla niego bożkiem, a jedynie posłusznym narzędziem. Ewangelia przestrzega: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”. Jeśli człowiek zaakceptuje w swoim sercu, że jest tylko zarządcą, a nie ostatecznym właścicielem, to może uchronić się przed tym zagrożeniem. Zwróćmy uwagę, że nawet osoby duchowne potrafią sprawnie zarządzać pieniędzmi. Wielki święty Maksymilian Kolbe akurat nie z tego jest najbardziej znany, ale on również w imieniu zakonu nabywał grunty, nieruchomości, kupował maszyny, organizował proces wytwórczy. Wszystko po to, aby wydawać „Rycerza Niepokalanej”. Mozolny, spokojny, konsekwentny rozwój działalności doprowadził go do tego, że zaczął budować pas startowy obok Niepokalanowa, aby prowadzić dystrybucję gazety samolotem! A przecież to było jeszcze przed drugą wojną. Ta historia także podpowiada, że rozwój musi przebiegać etapami, stopniowo, nie wielkimi skokami. Niestety, inna pułapka to wiara w moc sprawczą dyplomu akademickiego. Mam takie przeświadczenie, że dzisiaj nawet doktorat się mocno zdewaluował, a studia magisterskie znaczą mniej, niż matura przed wojną. Jeśli w takich warunkach sam młody człowiek nie postawi na budowanie praktycznych umiejętności, to się mocno rozczaruje wchodząc na rynek pracy z samym dyplomem. Ja właśnie dlatego wolałem wybrać zaoczne studia magisterskie. W oparciu o to doświadczenie uważam, że warto skończyć studia. To swoista gwarancja, że ktoś potrafi koncentrować się na długookresowym celu, zrobić coś „od A do Z”, pracować nad półrocznymi projektami. Nie jest to jednak cudowna recepta na wysokie zarobki.
9. Czy książka „Bogaty ojciec, biedny ojciec” Roberta Kiyosaki to dobry przewodnik w drodze do wolności finansowej?
Tutaj nie chciałbym wylać dziecka z kąpielą, więc zacznę od „plusów”. Mnie samego właśnie ta książka zachęciła do porzucenia dobrze płatnej pracy etatowej i to była dobra zmiana. Natomiast toksyczność tej książki polega na zachęcie do budowania dobrobytu na wielkiej dźwigni finansowej, czyli mówiąc wprost wielkim i bardzo ryzykownym długu. Ta strategia się u mnie zupełnie nie sprawdziła. Zdaje się, że u innych także. Ludzie przedsiębiorczy i bogaci starają się unikać zadłużenia, czy też nadmiernego zadłużenia, jak mogą. Nawet wielkie korporacje starają się minimalizować oprocentowane zadłużenie. Więc podsumowując ta książka daje zachętę do przedsiębiorczości, ale paradoksalnie brak w niej rzetelnej wiedzy z dziedziny finansów. To nie jest dobra edukacja finansowa. (Więcej na temat tutaj)
10. Jak oceniasz stan edukacji finansowej w Polsce (edukacji komercyjnej i publicznej) oraz jak oceniasz poziom tzw. świadomości finansowej w naszym społeczeństwie?
Uważam, że jest to naprawdę wielka bolączka naszego społeczeństwa. Publiczna edukacja finansowa praktycznie nie istnieje – po prostu pieniądze to temat tabu! Nawet na wyższych uczelniach ekonomicznych, choć mówi się o mikroekonomii, makroekonomii, finansach, ekonometrii, statystyce itd., to nie ma mowy o finansach osobistych, o zarządzaniu domowym budżetem. W obszarze komercyjnych szkoleń ja widzę światełka w tunelu. Jednakże w wielu przypadkach są to drogie szkolenia. Co więcej, idą w złym kierunku. Po pierwsze, najczęściej zachęcają do nadmiernego zadłużania się, do zgubnej w skutkach wielkiej dźwigni finansowej (tzw. lewaru). Po drugie, wmawiają ludziom, że wszystko to sprawa pozytywnego myślenia. Mało kto mówi, że trzeba z samego siebie sporo dać innym ludziom, być cierpliwym, kreatywnym itd. Jeśli chodzi ściśle o zarządzanie finansami osobistymi to np. szkolenia Crowna idą w tym kierunku. Bardzo podoba mi się również Twoja inicjatywa, czyli Akademia Finansów Osobistych. Na rynku naszych szkoleń bardzo brakuje takich, które są oparte na zdrowym rozsądku, cierpliwości i pracowitości. Osobiście też staram się iść w mojej działalności szkoleniowej właśnie tą trudniejszą drogą.
Serdecznie dziękuję za rozmowę w imieniu czytelników bloga!
To jednak nie wszystko! Uwaga konkurs! Pierwsi trzej czytelnicy tego wywiadu, którzy dobrze odpowiedzą na dwa pytania, otrzymają w prezencie listem poleconym egzemplarz poradnika „Zarabianie uczciwych pieniędzy” z autografem autora, czyli Bartosza Nosiadka. Wystarczy w e-mailu do mnie odpowiedzieć na pytania: (1) jaki tytuł ma kurs on-line Bartosza Nosiadka i Andrzeja Sobczyka, (2) jaki tytuł ma mój – Lesława Niemczyka – kurs finansowy on-line na platformie edukacyjnej udemy.com. Tym razem wyjątkowo pospieszcie się, bo książki są tylko trzy i kto pierwszy, ten lepszy 😉
wolność finansowa
0 komentarzy