W trakcie spotkania przedstawiciele pięciu Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych (TFI) dyskutowali na temat konsekwencji wojny rozgrywającej się na terenie Ukrainy. Radosław Cholewiński, członek zarządu Skarbiec TFI, zwrócił uwagę, iż przedłużający się konflikt spowoduje dalszy wzrost inflacji, ponieważ w Europie w większym stopniu jesteśmy uzależnieni od rosyjskich surowców niż na przykład kraje Ameryki Północnej. To z kolei zmusi banki centralne do podnoszenia stóp procentowych.
„Reakcja realnej sfery gospodarki pozostaje wielką niewiadomą. Do tej pory dane makroekonomiczne, które wychodziły, były bardzo mocne, ale wychodzą one z opóźnieniem i te, które publikowane były na początku marca, w najlepszym razie dotyczyły lutego” – mówił Radosław Cholewiński.
Wojna była szokiem dla przytłaczającej liczby inwestorów, nikt nie zakładał takiego rozwoju sytuacji. Ale to się zmienia.
„Patrzymy na obrazy wojny z Ukrainy i coraz bardziej obojętniejemy. Rynek też obojętnieje, bo rynek to ludzie” – zauważył Tomasz Korab, prezes zarządu EQUES Investment TFI S.A.
Nie wiadomo jednak, w jaki sposób wydarzenia w Ukrainie będą ewoluować i jakie sankcje zostaną jeszcze nałożone.
„Odcięcie surowców miałoby ogromny efekt makroekonomiczny” – stwierdził Tomasz Korab.
Klasą aktywów, które szczególnie mocno zareagowały na to, co się dzieje na wschodzie, były surowce. Na pytanie o to, czy była to reakcja zaskakująca, odpowiadał Tomasz Tarczyński, prezes zarządu Opoka TFI.
„Surowce rosną od ponad dwóch lat. Wojna jest ostatnim etapem tego zjawiska, a raczej pierwszej fali tego trendu. Uważamy, że wiosną 2020 roku rozpoczął się wieloletni trend w obszarze surowców, który potrwa jeszcze przez wiele lat. Jak każdy trend jest to sinusoida i wydaje się, że w tym roku surowce osiągną lokalny szczyt” – wyjaśniał Tomasz Tarczyński.
Na temat konsekwencji sankcji nałożonych na Rosję mówił z kolei Maciej Pielok, dyrektor ds. strategii inwestycyjnej Pekao TFI.
„Po wybuchu wojny w Ukrainie ciężko rozmawiać o powrocie do zglobalizowanego świata, gdzie istniał swobodny przepływ kapitału między granicami. Zdecydowanie topnieją szanse na ekonomię dostatku. Pojawia się realne zagrożenie, że w kolejnych latach będziemy mieli do czynienia z ekonomią niedoboru. I olbrzymimi, kosztownymi transformacjami, jak chociażby transformacja energetyczna w Europie. To prowadzi do reżimu wysokiej inflacji przez długi czas” – podkreślał Maciej Pielok.
Na dodatek w tle wciąż pojawia się pytanie: kiedy i w jakim stopniu uruchomi się spirala cenowo- płacowa, bo ciężko zakładać, że na rynku pracy nie będzie reakcji na podwyższone ceny. Wzrost kosztów pracy spowoduje wzrost cen, a wzrost cen, kolejne wzrosty płac. Spowodowaną tymi działaniami inflację trudno będzie spowolnić.
Z przedstawioną wcześniej przez Tomasza Tarczyńskiego tezą na temat surowców zgodził się Bartłomiej Chyłek, dyrektor zespołu analiz NN Investment Partners TFI.
„Wydaje się, że ceny większości surowców nie powinny już rosnąć. Surowce z Rosji prędzej czy później znajdą swoich odbiorców prawdopodobnie w Azji i z tamtych rynków będziemy mieli pośredników, którzy dalej będą je dystrybuować” – mówił Bartłomiej Chyłek.
Według niego surowce jako branża – energetyczne, metale – mają szanse jeszcze na delikatne wzrosty, natomiast, czy na koniec roku będą na podobnym poziomie, jak jest teraz – trudno potwierdzić.
W jakie klasy aktywów warto zatem inwestować w najbliższym czasie? Na to pytanie odpowiadali po kolei wszyscy uczestnicy debaty.
„Obligacje zmiennokuponowe, fundusze obligacji krótkoterminowych, rynki surowcowe i – mając w głowie wieloletni horyzont inwestycyjny – rynki akcji. Jeśli chodzi o podział na poszczególne segmenty rynku akcji, te podziały nie są tak oczywiste jak kiedyś, bo istotne znaczenie mają czynniki zewnętrzne, wojna. Może się więc okazać, że w segmencie spółek, które w otoczeniu wysokiej inflacji nie radzą sobie dobrze, znajdą się takie, które produkują na potrzeby wojenne” – mówił Radosław Cholewiński. Według niego najważniejsze jest, by nasze oszczędności nie leżały na lokatach bankowych oprocentowanych na 0,5 proc.
„60 do 70 proc. portfela zainwestowałbym w fundusz stabilnego wzrostu. Pozostałe pieniądze, mniej więcej po równo, w rynek surowcowy i fundusz obligacji charakteryzujący dużą ekspozycją na kupon. Nie chciałbym jednak całkowicie rezygnować z rynku akcji, zobaczymy, jak wysokie będą poziomy inflacji. Jeśli nie będzie wysoka, to wtedy brak komponentu akcyjnego w portfelu będzie działał niekorzystnie” – stwierdził Bartłomiej Chyłek.
Według Macieja Pieloka absolutnie kluczowe wydaje się, by mieć w portfelu dużo globalnych inwestycji, najlepiej, jeśli są zróżnicowane pod względem walutowym.
„Podkreśliłbym potrzebę, tak jak koledzy, posiadania różnych klas aktywów. W tej chwili zwróciłbym szczególną uwagę na zmiennokuponowe obligacje, nieobrażanie się na obligacje stałokuponowe, bo mogą się wkrótce okazać ciekawą inwestycją w perspektywie 2-3 lat” – mówił Pielok.
„Jeśli zaś chodzi o rynek akcji, należy stawiać na te z rynków rozwiniętych” – stwierdził przedstawiciel Pekao TFI.
Odważniejsi inwestorzy mogą przyjrzeć się firmom chińskim lub tym zaangażowanym w kwestie ekologii i transformacji energetycznej.
„W naszej ocenie w drugim kwartale bieżącego roku będzie okazja do zainwestowania na rynku obligacji. Jeżeli chodzi o surowce, co podkreślaliśmy już dzisiaj, w najbliższych kwartałach trend będzie zawracał na jakiś czas, cały czas jednak trzeba pamiętać, że jesteśmy w długotrwałym trendzie wzrostowym tej klasy aktywów” – tłumaczył Tomasz Tarczyński.
W kwestii akcji Tarczyński stwierdził, że „rynek generuje okazje”, bo niedawno niektóre spółki konsumenckie zanotowały spadek o 50-70 proc. Trzeba też korzystać ze zmienności rynków i mieć gotówkę jako część portfela inwestycyjnego, po to, żeby, kiedy nastąpi kolejna odsłona kryzysu, móc ją wykorzystać.
„Zgadzam się z kolegami, warto inwestować w obligacje zmiennokuponowe, stałokuponowe też. Rynek obligacji się unormował, nie ma już ujemnych rentowności, można na nim inwestować. Jeśli chodzi zaś o akcje, być może będą takie fundusze akcji, które pobiją inflację na koniec roku. Ale to jest tylko jakaś szansa, większa czy mniejsza – nie wiadomo” – podsumował Tomasz Korab.
Źródło informacji: PAP MediaRoom
0 komentarzy