Finanse osobiste i rodziny w obliczu kryzysu finansowego #Koronawirus

kw. 14, 2020 | Blog

Jeszcze trzy miesiące temu chyba nikt z nas nie przypuszczał, że koronawirus SARS Covid-19 doprowadzi do kryzysu finansowego i recesji gospodarczej. Bo rzeczywiście indeksy giełdowe po wybuchu pandemii zanurkowały szukając stabilnego dna. Granice państw zostały w zasadzie pozamykane. Ustał ruch turystyki prywatnej i biznesowej. Obroty w wielu branżach mocno spadły. W wielu krajach pojawia się problem z bezrobociem, a recesja jest już niemal pewna.

Jak w takiej sytuacji ustawić finanse osobiste lub finanse rodziny, aby nie popaść w kłopoty finansowe? Czy można teraz coś zrobić tak na szybko? Czy też powinniśmy być dużo, dużo wcześniej jak ta mrówka z wierszyka dla dzieci, która całe lato przygotowywała się na chłodniejsze dni?

Dzisiaj na blogu finansowym garść moich podpowiedzi do przemyślenia. Chcę opowiedzieć o tym, jak nawigować przez “finansowe morza” w okresach, gdy fale zaczynają mocno kołysać. W tym kontekście nawiąże także do moich kursów finansowych, które prezentują konserwatywne zasady zarządzania finansami osobistymi lub finansami rodziny. Tenże wpis to także swoista aktualizacja do “Strategii finansów rodziny” nakreślonej tutaj, tutaj i tutaj uwzględniająca pandemię #Koronawirus i jej skutki gospodarcze.

Kryzysy finansowe i gospodarcze są zjawiskiem naturalnym!

Zacznijmy może od pewnej refleksji generalnej nad gospodarką rynkową. Gospodarka rynkowa to gospodarka zdecentralizowana. W tym systemie wszystkie podmioty działają w dużym stopniu na własny rachunek i własne ryzyko. Oczywiście dzisiaj państwo (rząd) nieco łagodzi te zasady oferując tarcze (programy) antykryzysowe łagodzące skutki dekoniunktury. Jednakże nie możemy w związku z tym ulegać złudzeniu, że politycy zawsze i wszystko załatwią za nas. Musimy trzeźwo patrzeć na rzeczywistość rynkową.

Otóż nierzadko w okresach prosperity ulegamy złudzeniu, że gospodarka może się tylko rozwijać. Mówimy sobie coś w stylu: jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Niestety, jeśli przyjrzymy się historii gospodarki, to kryzysy finansowe zdarzają się dość regularnie, bo co 6-12 lat. Zatem wiara w to, że może być tylko lepiej, gdy jest dobrze, jest dość naiwna i nie ma potwierdzenia histrycznego.

Zdobywanie doświadczenia w zarządzaniu finansami osobistymi lub finansami rodziny polega na tym, że przestajemy być niepoprawnymi optymistami. Swoje sprawy zaczynamy układać tak, aby uwzględnić to, że od czasu do czasu przychodzą „chude lata”. Jak się do tego zabrać? Po pierwsze, dywersyfikacja dochodów (przychodów)!

Czy lepiej mieć „jedną silną nogę”, czy kilka mniejszych?

W okresach prosperity chyba najlepsze rezultaty gospodarcze przynosi mocne postawienie na jeden biznes, jedną pracę, jedno źródło dochodów. To bardzo upraszcza zarządzanie czasem. Pozwala także najefektywniej skalować rozwój działalności. Po prostu, odpoczywamy w domu. Z kolei, w pracy lub w biznesie cały czas „ciśniemy” do przodu na jednym torze. Gdyby nie widmo kryzysów finansowych i dekoniunktury gospodarczej byłaby to strategia optymalna, najlepsza, wręcz idealna.

Niestety, w okresach kryzysów gospodarczych dużo lepiej mieć kilka źródeł dochodów (przychodów). I to najlepiej, jeśli są one mocno zdywersyfikowane i nie dotyczą jednej branży, lokalizacji, grupy klientów. Oczywiście w okresie prosperity powoduje to, że nie idziemy tak szybko do przodu. Jednakże w trudniejszych okresach, gdy załamują się różne branże i popyt w nich, nie odczuwamy tego tak dotkliwie.

Przeanalizujemy to na prostych przykładach finansowych

W okresie wysokiej koniunktury świetnie byłoby mieć modną restaurację lub hotel w lubianej przez turystów miejscowości i tylko nim się poświęcić. Jednakże teraz w dobie kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa COVID-19, tego typu model biznesowy to raczej wielki kłopot i ból głowy, niż efektywne źródło dochodów.

Z kolei, w czasie kryzysu finansowego, gdy ktoś: pracuje na etacie, ma mieszkanie na wynajem i garaż, prowadzi bloga,  sprzedaje kursy online, pisze książki, uczy języków online, itd. ten także odczuje spadek dochodów. Nie będzie to jednak tak dotkliwie i dramatyczne w skutkach.

Zapamiętajmy zatem, że wąska specjalizacja jest bardzo dobra, ale bywa ryzykowna. Zaś szeroka dywersyfikacja jest nie tak „szybka”, ale dużo bezpieczniejsza.

Ścisła kontrola kosztów podczas prosperity i kryzysu

Kontrola kosztów (wydatków) to drugi element przygotowywania się na kryzys finansowy i dekoniunkturę w gospodarce. Wielu ludzi zapomina o niej w czasach prosperity. Są pieniądze, to się je wydaje. Niewątpliwie, jest to przyjemne: świetnie się wydaje pieniądze i każdy to lubi. Jednakże w czasach kryzysu finansowego zazwyczaj trzeba zacisną pasa. I jeśli nie wypracowaliśmy wcześniej w sobie silnych nawyków finansowych, to teraz może to być trudne, ale absolutnie konieczne.

Dlatego koszty (wydatki) powinniśmy kontrolować przez cały czas. Raz dokładniej, a raz mniej. Chodzi jednak o to, abyśmy w każdym momencie byli zdolni szybko zapanować nad finansami i podjąć zasadnicze decyzje.

Histereza kosztów to znane zjawisko finansowe

Pamiętajmy także o tym, co finansiści nazywają zjawiskiem histerezy kosztów. Wyjaśnijmy to przechodząc od fazy kryzysu w gospodarce do boomu gospodarczego i z powrotem. Jeżeli po kryzysie gospodarka zaczyna rosnąć, to zazwyczaj odczuwamy to przez wzrost przychodów (dochodów). Po pewnym czasie wzrost przychodów pociąga jednak także wzrost kosztów (wydatków). W ten sposób dojeżdżamy na „górkę” koniunkturalnego boomu, gdzie przychody (dochody) są bardzo wysokie, ale i koszty (wydatki) są mocno „rozdmuchane”.

Gdy „kolejka górska” gospodarki zaczyna zwalniać i zjeżdżać w dół, to odczuwamy to momentalnie po zmniejszaniu się naszych przychodów (dochodów). Niestety, nasze koszty (wydatki) nie reagują proporcjonalnie do spadku przychodów. Koszty (wydatki) charakteryzują się pewną inercją wynikającą ze stylu życia i konsumpcji. Zatem, aby je szybko „ściąć” potrzebujemy wiedzy o naszych finansach osobistych (rodziny) i odpowiednich nawyków finansowych.

Niskie zadłużenie to niskie koszty finansowe i małe ryzyko finansowe

Trzeci element „systemowy”, który chcę wskazać to mała wartość kredytów i pożyczek (kapitał obcy). Wiem, wiem. W okresie prosperity kapitał obcy pozwala nam skalować biznes. Nieraz słyszałem zaproszenia na webinaria i szkolenia z inwestowania w nieruchomości, gdzie zachęca się do korzystania z dużego „lewaru finansowego”.

Scenariusz takich szkoleń wygląda w uproszczeniu w następujący sposób. Kup 20 mieszkań na kredyt hipoteczny i wynajmuj je korporacjom, które będą nocować w tych mieszkaniach swoich pracowników na delegacjach, zamiast w hotelach. Proste, prawda? Tylko co zrobić, gdy rynek turystyki biznesowej się załamie? Bank nie ma z tym problemu, bo jest zabezpieczony na hipotece mieszkania. Więc kto ma problem? Zbyt optymistyczny kredytobiorca! Więcej na ten temat zawiera mój wpis o zasadach kupowania mieszkań na kredyt pod wynajem: link tutaj.

Dla mnie ideałem w finansach osobistych (rodziny) jest zero długów przy dużym poziomie aktywów pracujących przynoszących dochód pasywny. Oczywiście nie jest to dobra zasada dla finansów przedsiębiorstwa. Kredyty i pożyczki w finansach rodziny skutkują powstaniem stałych wydatków związanych ze spłatą kapitału i odsetek do banku. Jeżeli sytuacja finansowa rodziny zaczyna się psuć, to nie jest fajnie mieć wysokie zobowiązania do banku i je obsługiwać.

Starajmy się nie korzystać z wakacji kredytowych

Politycy we współpracy z bankami zaproponowali kredytobiorcom tzw. wakacje kredytowe. Z perspektywy finansów osobistych oraz finansów rodziny to nie jest atrakcyjne rozwiązanie. Banki w trakcie wakacji kredytowych nie zawieszają naliczania odsetek, a jedynie odsuwają je w czasie. Zatem w skutek wakacji kredytowych będziemy dłużej spłacać długi i zapłacimy większą wartość skumulowanych odsetek.

Oczywiście istnieją sytuacje, gdy nie ma innej możliwości, niż skorzystać z wakacji kredytowych. Wówczas oczywiście zróbmy to, jednakże nie traktujmy tego jako świetnej, bo korzystnej dla nas, okazji. Ona nie jest korzystna! Dlatego jeśli tylko mamy taką możliwość, to nie korzystajmy z wakacji kredytowych i spłacajmy sumienie nasze długi w normalnym terminie.

Nigdy nie sięgajmy po pożyczki typu „chwilówki”

Gdy brakuje nam pieniędzy czasami w odruchu desperacji możemy chcieć sięgnąć po cokolwiek, co pozwoli nam złapać krótki finansowy oddech. Powiedzenie mówi, że tonący brzytwy się chwyta. I rzeczywiście „chwilówka” jest taką brzytwą dla tonącego. „Chwilówka” jest gaszeniem pożaru finansowego dolewaniem do niego benzyny.

Zapamiętajmy, że zaciągając jakiekolwiek kredyty i pożyczki musimy sprawdzić wartość RRSO (roczna rzeczywista stopa procentowa). RRSO to całkowity koszt kredytu ponoszony przez dłużnika. W uproszczeniu możemy powiedzieć, że jest to suma wartości wszystkich odsetek, opłat, prowizji, dodatkowych usług do wartości zadłużenia. Zatem jest to wystandaryzowany koszt kredytu lub pożyczki umożliwiający ich porównywanie.

O ile kredyty hipoteczne mają RRSO jednocyfrowe, a kredyty konsumenckie mają RRSO na poziomie kilkunastu, kilkudziesięciu procent, to „chwilówki” mają nierzadko RRSO powyżej 100%. Pamiętaj, że przy RRSO równym 200% pożyczając 1.000 zł na rok musisz zwrócić 1.000 zł kapitału i 2.000 zł odsetek. Powinno to być dla nas oczywiste, że z finansowego punktu widzenia to najszybszy sposób, aby wpaść w spiralę nakręcającego się zadłużenia, czyli wielkie tarapaty finansowe. Znam przypadki osób, które przez “chwilówki” potracili domy, w których mieszkali!

Recepta na kryzys to konserwatywne finanse osobiste (rodziny)

Moim zdaniem receptą na kryzys finansowy i dekoniunkturę w gospodarce jest prowadzenie finansów osobistych / finansów rodziny według konserwatywnych zasad finansowych. Można to podejście także nazwać zachowawczymi lub ostrożnymi finansami. Nawet w okresie prosperity nie ma się co zbytnio „rozpędzać” dzięki dźwigni finansowej wielkich kredytów bankowych. Owszem, skalowanie biznesu to wielka frajda. Jednakże pamiętajmy, że całość ryzyka finansowego takiej operacji bierze na siebie kredytobiorca, a nie bank!

Przyznaje się, że odczuwam w tej chwili osobistą satysfakcję z mojej działalności edukacyjnej prowadzonej online. Już prawie dwa lata temu opublikowałem na platformie edukacyjnej Udemy.com mój pierwszy kurs finansowy pt. FINANSE OSOBISTE krok po kroku od Zera do Milionera.

Ten kurs finansowy uzyskał już status BESTSELLERA platformy Udemy! Jakieś pół roku temu dołożyłem do tego mój drugi kurs finansowy (nieco bardziej zaawansowany) pt. Finanse od Podstaw w Praktyce od Zera do Prywatnego Bankiera.

 

Ktoś, kto jest bardzo młody i ambitny, po przerobieniu moich kursów finansowych w okresie wysokiej koniunktury gospodarczej mógł odczuwać pewien niedosyt. Mógł myśleć, że promuję „powolną”, mozolną, długoletnią ścieżkę do wolności finansowej. Mógł gdzieś tam z tyłu głowy przypuszczać, że istnieje dużo szybszy sposób, nieco „na skróty”, właśnie dzięki wykorzystaniu dużego lewara finansowego.

Po tym kryzysie będzie prosperity, a potem znowu kryzys

Jednakże na okres kryzysu finansowego – który musimy wkalkulować w nasze finanse, bo zdarza się przecież co 6-12 lat – to bardzo rozsądne kursy finansowe. Lepiej iść przez życie stabilnie i pewnie, raz trochę szybciej, raz trochę wolniej, bo tak jest bezpieczniej. Można oczywiście się rozpędzać z wielkimi kredytami i biec przez 5 lat po to, aby na zakręcie gospodarki wypaść z toru i zbankrutować. Tylko po co!?

Zatem zapraszam Was już teraz do zapoznania się z ofertą moich dwóch kursów finansowych jeszcze w czasie tego kryzysu finansowego. Ten kryzysy przecież kiedyś się skończy. Gospodarka i nasze sprawy wyjdą na prostą. Na pewno za parę lat będzie sprawnie gospodarować naszymi finansami, pracą, czasem, wiedzą itd. Jednakże za 6-12 lat na pewno pojawi się kolejny kryzys finansowy, na który już musimy się przygotować według rozsądnych, zachowawczych, ostrożnych, po prostu konserwatywnych zasad finansowych!

[Źródło zdjęcia: Jude Beck / Unsplash]

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Powiązane artykuły