[JOB#042] Finanse osobiste a jogging z GoPro Hero 6

lip 6, 2018 | Polecam

Jak zapowiadałem wcześniej, w lipcu i sierpniu na moim blogu i vlogu będą dominowały sprawy mniejszej wagi, jednak nie bez znaczenia dla finansów osobistych i przedsiębiorczości. Więc o ile to, co robię nazywam Akademią Finansów Osobistych, to teraz na moment powinniśmy okrasić to przymiotnikiem „Letnia Akademia Finansów Osobistych”. Dzisiaj chciałbym się podzielić z Wami garstką refleksji na temat joggingu, a więc po polsku po prostu biegania lub truchtania. Dlaczego lubię to robić i w jaki sposób nauczyłem się to robić bardzo systematycznie?

Czy jogging może mieć wpływ na nasze finanse osobiste? Najpierw koszty!

Tak! Wiem! Jestem nieco zafiksowany na finansach, ale myślę, że wykładowcy rachunkowości i finansów, a więc facetowi, który ślęczał wiele lat nad książkami, artykułami i wykładami o liczeniu pieniędzy, to jakoś wybaczycie 😉 Zapewne kucharzom wszystko kojarzy z kuchnią i jedzeniem, świat piłkarzy kręci się głównie wokół „gały”, a finansiści wszędzie dostrzegają „pieniążki”. To takie lekkie skrzywienie zawodowe, z którego przy sprzyjającym zbiegu okoliczności może wyjść coś wartościowego dla innych ludzi:

Ale do rzeczy! Na zagadnienie można patrzeć od strony kosztowej i przychodowej. Zacznijmy od kosztów. Sprawa jest dość oczywista. Jogging to bodajże najtańsze sportowe hobby ze wszystkich możliwych. Chyba dlatego wolę jogging od np. grania w golfa 😉

W zasadzie jedyny wydatek jaki trzeba zrobić, to kupić dobre buty. I tutaj oszczędzać nie radzę. Jeżeli biegacie po asfalcie, a tak jest w większości przypadków, to buty kupcie naprawdę z wyższej półki. Dlaczego?

Otóż człowiek w toku ewolucji biegał przecież boso i to raczej po trawie, piasku, nieubitej ziemi, a nie betonie! Zatem nasze stawy, nogi, kostki, kolana i biodra nie są przystosowane do miejskich warunków i muszą mieć wspomaganie w odpowiednio sprężynującej podeszwie, która zneutralizuje tysiące uderzeń o twardy jak skała asfalt. Nota bene, ja staram się biegać „na palcach” i to polecają zazwyczaj instruktorzy joggingu 😉

Kolejny wydatek (koszt), do jakiego będę Was zachęcał, to zegarek sportowy, ale najtańszy z możliwych. Ja od lat używam zegarka firmy XONIX, który kupiłem przez internet za bodajże 140 zł :-). Co on mi daje? Przede wszystkim, podczas treningu liczy kroki. Następnie po wprowadzeniu wzrostu, wagi itd. szacuje pokonany dystans, spalone kalorie oraz czas biegu. Co więcej, zapamiętuje parametry ostatnich 20 treningów! Zatem po treningu możecie iść spokojnie pod prysznic, zamiast szybo gdzieś zapisywać pokonany dystans. Zegarek też ma funkcję mierzenia tętna serca, ale nie jest ona perfekcyjna. Szybciej oraz dokładniej zrobicie to metodą tradycyjną.

W mojej miejscowości jest kilku super biegaczy, którzy wygrywają ultra-maratony górskie. Wiem, że oni poważniej traktują biegi niż ja i zapewne dorzuciliby coś do tej listy zakupów. Ale ja nie mam ambicji startować w maratonach. Dla mnie jogging to przede wszystkim relaks i… ale o tym za chwilę! 🙂

Czy jogging podnosi nasze zdolności do zarabiania pieniędzy?

Druga strona, przychodowa, związana z wpływem joggingu na finanse osobiste może się wydawać mniej oczywista. Ktoś może nawet powie, coś w stylu: Co ma piernik do wiatraka? Co ten facet w ogóle wymyśla? Otóż nic nie wymyśla! To o czym teraz napiszę mogłoby potwierdzić wielu psychologów, a także globalnych influencerów zajmujących się rozwojem osobistym, np. Tony Robbins, którego pewnie już znacie z Youtube 😉

Nikt bezpośrednio nie wypłaca nam „hajsu” za to, że biegamy. Jednakże systematyczny jogging podnosi naszą sprawność fizyczną, a ta ma bardzo istotny wpływ na stan umysłu, stan ducha, emocje i nasze możliwości. Właściwie dozowany sport może przekształcić domowego „kanapowca” w rynkowego „fightera”. Wysiłek fizyczny daje większą pewność siebie, większą czujność, której przecież nigdy za wiele, większą skłonność do konfrontacji z konkurencją, większą tolerancję na racjonalne ryzyko.

Od powyższego już tylko krok do większej efektywności, skuteczności, konkurencyjności i rosnących przychodów pieniężnych. Dodatkowo sport poprawia jakość snu, przemianę materii, daje nam większy komfort spożywania tego, co lubimy, bez obawy o kalorie i wagę ciała itd. itd. 😉

Zarządzanie samym sobą a jogging. Siła woli, organizacja i ENDORFINA

Moje wieloletnie doświadczenie z umiarkowanym, ale systematycznym bieganiem podpowiadają mi jeszcze dodatkowe korzyści związane z tym sportowym hobby (wcześniej do sportu i sprawności fizycznej nawiązywałem w tym odcinku na YT… kliknij link JOB#005). Po pierwsze, jogging stopniowo podnosi na coraz wyższe poziomy siłę naszej woli. Nierzadko wyjście na trening wiąże się z jednorazowym opuszczeniem sfery komfortu życiowego. Znamy to wszyscy doskonale! Na dworze zimno i mokro, a tu trzeba ruszyć cztery litery z ciepłej kanapy i człapać w deszczu jak oszołom po kałużach 😉 Ale przecież da się! Warto i to bardzo! Czyż nie?

Po drugie, chęć utrzymania systematyczności w treningach w naszym zapracowanym zazwyczaj świecie wymusza nierzadko lepszą organizację dnia i tygodnia. Prawdopodobnie, jeśli przez 3 godziny dziennie gapisz się w telewizor, to nie znajdziesz czasu na treningi. Zrezygnuj ze „zjadaczy czasu”, aby mieć lepszą kondycję! To dobry układ,  good deal!

Po trzecie, biegacze mawiają, że po piątym kilometrze przechodzi każdy gniew. I rzeczywiście! Wydaje się, że organizm w czasie wysiłku „przepala” oprócz kalorii także złe emocje, które mogą przecież pojawiać się w nas w ciągu trudniejszego dnia pracy. Wypróbuj, czy to przypadkiem nie działa również u Ciebie i daj znać w komentarzu 😉

Po czwarte, podczas joggingu bardzo często doświadczamy wewnętrznego „zastrzyku” endorfiny, jej naturalnego uwolnienia do mózgu. Endorfina to hormon szczęścia powodujący stan dobrego samopoczucia i zadowolenia. Jego uwolnienie się może następować właśnie na skutek wysiłku fizycznego (sportu), ale także zjedzenia kostki czekolady, ulubionej potrawy, śmiechu i promieni słońca. Pewnie dodalibyście do tego zestawu jeszcze inny faktor, który teraz większości z Was przyszedł do głowy… Bo przecież ta sama endorfina bywa kojarzona z miłością i stanem zakochania 🙂

Droga do wolności finansowej i bogactwa to maraton, nie sprint!

Na zakończenie tego iście epickiego 🙂 odcinka na vlogu i blogu jeszcze jedna metafora. Bieganie na dłuższe dystanse wymaga umiejętnego rozkładania sił. Jeżeli chcesz przebiec załóżmy półmaraton, to wcześniej zrób odpowiednie przygotowania, potrenuj, skoryguj dietę. Samego biegu nie zaczynaj sprintem! Raczej spróbuj wejść w rytm, czuwaj nad techniką, utrzymuj właściwy „mindset”, a nawet pozwól się wyprzedzić narwanej konkurencji.

Poprawcie mnie, ale tak samo jest z robieniem w życiu wszystkiego co wartościowe. Tak jest także w przypadku nieco mozolnego budowania krok po kroku zamożności, bogactwa. Zatem powtórzmy jeszcze raz. Droga do wolności finansowej to nie sprint! To maraton! A więc hasło Akademii Finansów Osobistychod zera do milionera” jest jak najbardziej właściwe, ale nie da się tego zrobić w pół roku 😉

[Poniżej komentarz do materiału filmowego JOB#042 i zdjęcie pokazujące boczne krzywizny kadru “Superview” kamery sportowej GoPro Hero 6; w rzeczywistości maszt wiatraka jest oczywiście prosty]

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Powiązane artykuły