Przy okazji mojej przygody z prototypem gry planszowej DUOPOLy pomyślałem o wpisie dotyczącym procesu prototypowania, jaki może być udziałem każdego z Was. Otóż biznes i przedsiębiorczość wymagają zazwyczaj twórczego podejścia, innowacyjności, kreatywności, projektowania, a nawet właśnie samego prototypowania. W momencie gdy pomysł zostaje przekuty na produkt lub usługę trzeba go skonfrontować z rynkiem, a więc opinią potencjalnych konsumentów. Temu służą m.in. targi i różnego rodzaju imprezy branżowe, takie jak chociażby Pionek.org, w którym ostatnio uczestniczyłem.
Czy prototypy produktów tworzą jedynie inżynierowie w laboratoriach?
Jedno z nieporozumień dotyczące prototypów produktów wiąże się z tym, kto, gdzie, jak i kiedy może (lub jest w stanie) je tworzyć. Otóż przypuszczam, że gdybyśmy zapytali przechodniów podczas ulicznej sondy o najbardziej podstawowe skojarzenia z „prototypem produktu”, to prawie jednym tchem wyrecytowaliby następujące słowa: laboratorium, inżynierowie, zespół projektowy, pion Badania i Rozwój (B+R), korporacja, budżet, patent. To bardzo poprawne skojarzenia. Jednakże, czy nie zamykają one nas zbyt mocno w obszarze zarządzania dużym przedsiębiorstwem? Zarządzania wielką korporacją?
Zauważmy, że taki zestaw słów mimowolnie kieruje nas ku wyobrażeniom, jakoby w dzisiejszym świecie wysoka innowacyjność mogła być wyłącznie domeną wielkich korporacji. To prawda, że duże przedsiębiorstwa mogą sobie pozwolić, aby utrzymywać zespoły wysoko wyspecjalizowanych ekspertów. Mają ogromne budżety na badania i rozwój. Ich prawnicy mogą zadbać o ochronę prawną wynalazków itd. Jednakże to wcale nie oznacza, że poza strukturą wielkiej korporacji nie ma możliwości, aby próbować zaprojektować własny produkt lub usługę.
Oczywiście musimy bardzo rozsądnie wybrać branżę, w której będziemy próbowali własnych sił. Jeżeli nie jesteś farmaceutą, to prawdopodobnie masz małe szanse, aby opracować recepturę nowego leku syntetycznego na receptę. Jeżeli nie jesteś architektem, to równie mało prawdopodobne, abyś zaprojektował stupiętrowy wieżowiec. Niemniej, istniej wiele branż, gdzie bariery wejścia dla twórców, wynalazców, są dużo niższe. Nie musisz skończyć polonistyki, aby napisać własną książkę. Nie musisz skończyć informatyki, aby próbować pisać programy komputerowe lub aplikacje na smartfony. Nie musisz kończyć studiów z zakresu browarnictwa i słodownictwa, aby opracować recepturę piwa rzemieślniczego, itd. Dlatego proponuję Ci małe zadanie: spróbuj jeszcze dzisiaj po skończonej lekturze tego posta samodzielnie wskazać co najmniej trzy branże, które nie są dla Ciebie formalnie i finansowo zablokowane jako innowatora, wynalazcy, autora.
Istnieje zatem wiele sektorów działalności gospodarczej, gdzie Twój twórczy potencjał można próbować wykorzystać. Nie trzeba zbyt wiele, aby to zrobić. Wystarczy, że zaczniesz dostrzegać możliwości, zaczniesz podejmować próby i otworzysz się na krytykę! Przy czym, także tą ostatnią nie musisz się zanadto przejmować. Tak wielu spośród nas panicznie boi się krytyki i tzw. hejtu (hate’u). Czy jednak słusznie?
Co może Ci dać publiczna krytyka? Czy bać się tzw. hejtu i hejterów?
Po pierwsze, zwróć uwagę, że nie wszystkim krytykującym chodzi o to, aby Cię zniszczyć. Niektórzy naprawdę mogą Ci pomóc doskonalić Twoje koncepcje, produkty, usługi. Jeśli widzisz elementy konstruktywnej krytyki, to wsłuchaj się w ten głos. Może nie wszystko od razu uda Ci się zmienić, ale to może wyznaczyć kierunek Twoich poszukiwań, Twojej ewolucji. Po drugie, nie chodzi o to, abyś zadowolił w 100% cały rynek, ale o to, aby znaleźć niszę swoich odbiorców, którzy będą entuzjastycznie reagować na Twoje rynkowe poczynania. Po trzecie, nawet ów hejt (hate) może mieć pozytywny potencjał. Nie jeden marketer powie Ci, że „nie ważne co mówią i jak mówią, ale żeby nazwiska nie przekręcali” 😉 Na świecie jest wielu frustratów, dla których poniekąd anonimowy Internet jest jedynym miejscem ujścia trudnych emocji. Paradoksalnie, także te negatywne emocje mogą stać się siłą nośną skali Twojej działalności.
Może spróbuję to wyjaśnić na własnym przykładzie. Moimi książkami nie musi się zachwycać cała Polska. Wystarczy mi, że jest grono ludzi, którzy uważają je za bardzo dobre i szczerze zachęcają mnie do dalszego pisania wyrażając uznanie dla moich uzdolnień w tym kierunku. Moja gra DUOPOLy – o której pisałem m.in. tutaj (link) – nie musi szturmem zdobywać serc typowych „game geeków”, którzy ograli setki gier i są cały czas głodni super nowości. Wystarczy mi zupełnie, że DUOPOLy podoba się uczniom szkół średnich, większości studentów ekonomii oraz rodzicom, którzy mają dorastające dzieci. To dla tych grup była tworzona!
Zatem tworząc aplikację komputerową raczej nie planuj, że zbudujesz drugiego Facebooka. Raczej pomyśl o wąskich, szczególnych, niezaspokojonych potrzebach, którym sprosta twoja aplikacja. Zaczynaj od rzeczy małych, które skutecznie doprowadzisz do końca. Rób projekty, które na trwałe wpiszą się w rynek, w środowisko społeczne, a przy okazji krok po kroku będą budowały Twoją markę osobistą. Nie zdziw się, jeśli po realizacji 2-3 małych udanych projektów pewnego dnia usłyszysz obiegową opinię w stylu: „To ten/ta osoba, która zrobiła to i owo”. Jeśli tak będzie, to znak, że zaczyna się mówić o Tobie, a na rynku właśnie o to chodzi 😉
Za tydzień druga część o mikro innowacyjności i finansach osobistych
Na ten moment przerywamy ten wątek. Wrócimy do niego w przyszłym tygodniu. Spróbuję mocniej osadzić tematykę w kontekście finansów osobistych. Moje osobiste doświadczenia podpowiadają mi bardzo wyraźnie, że umiejętne zarządzanie finansami osobistymi może bardzo wydatnie zwiększyć nasze zdolności innowacyjne. Spróbujemy także poszukać inspirujących przykładów twórców, którzy znani są z umiejętnego zarządzania finansami osobistymi. Do następnego tygodnia! Pozdrawiam! 🙂
0 komentarzy